czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 6



Rozdział 6

~2 DNI PÓŹNIEJ~
~Violetta~
Dzisiaj, na zajęciach z Angie mamy prezentować nasze piosenki. W sumie to nie bardzo się stresuję. Przecież wszyscy mi mówią, że mam świetny głos, na pewno sobie poradzę. A do tego śpiewam z Diego, więc wyjdzie świetnie. Oglądać nasze występy miał Pablo, bo Angie nie było dzisiaj w szkole. Gdy wszyscy zebrali się w Sali, dyrektor poprosił Francescę i Marco aby zaśpiewali jako pierwsi.

  Wyszło im wspaniale. Oni na pewno będą razem, pomyślałam, widząc jak Fran patrzy na Marco. 
Później śpiewała Ludmiła z Leonem. 

Dziewczyna wydawała się bardzo szczęśliwa z tego powodu, a Leon wręcz przeciwnie. Starał się uśmiechać, ale znam go wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, co sądził o duecie z Ludmiłą.
 Przyszła wreszcie kolej na mnie i Diego. Wyszło nam całkiem dobrze. 
 Jak ja uwielbiam z nim śpiewać. Chyba rzeczywiście się zakochałam. 
Po nas śpiewali jeszcze Naty z Maxim i Cami z Andreasem. Gdy zajęcia się skończyła zadzwonił mój telefon. To była Angie. Powiedziała, że moja babcia, Angelica, jest w szpitalu.
- Ale jak to… - mówiłam przez łzy – Dlaczego?
- Miała wypadek, ale nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Po rozmowie z ciocią postanowiłam zaraz iść do szpitala.
- Coś się stało Violu ? – zapytał Diego. Nawet nie zauważyłam, że cały czas stał obok.
- Moja babcia miała wypadek – powiedziałam cicho, cały czas płacząc – Przekaż Pablo, że nie będzie mnie na zajęciach, bo idę do szpitala.
- Nie ma mowy! Nie puszczę cię samej w takim stanie. Idę z tobą. – jaki ten Diego jest kochany.
- No dobrze.

~Diego~
Współczuję Violetcie. Dobrze, że zgodziła się, żebym z nią poszedł. Nie zostawiłbym jej samej w takiej sytuacji, za bardzo mi na niej zależy… Co ja gadam?! Przecież ja mam ją w sobie rozkochać i porzucić! Nie… nie mogę jej tego zrobić. Ale muszę…
- Diego, idziesz? – z rozmyślań wyrwał mnie głos Violetty. Zorientowałem się, że stoimy przed drzwiami szpitala.
- Tak… Zamyśliłem się.
Weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się do sali wskazanej przez recepcjonistkę. Nienawidzę szpitali, przypominają mi moje niezbyt przyjemne, delikatnie mówiąc, dzieciństwo.

 ~ Violetta~
Na korytarzu siedziała Angie. Wraz z nią podeszliśmy do lekarza, który właśnie wychodził z sali.
- I co?
- Przykro mi… Robiliśmy co w naszej mocy, ale niestety nie udało się nam jej uratować. Zaczęłam płakać. Diego usiadł obok mnie na krześle i objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. Potrzebowałam teraz pocieszenia…

4 komentarze:

  1. cudny i smutny :C <33
    Dieguś kochany *.*
    ale... jak to ?
    jej babcia nie żyje :C
    biedna :C
    ale Dieguś będzie nią. ja to wiem ;**
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny ten rozdział.
    Biedna Angie i Viola zresztą taż
    Angie nie ma teraz ani siostry, ani mamy i taty chyba też nie ma. :(
    Ale Viola ma przynajmniej Diego.
    Ps. Możesz usunąć weryfikacje obrazkową?
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Viola ;c
    Dieletta <333
    Całuję ;****
    ~Veronika~

    OdpowiedzUsuń