Rozdział 6
~2
DNI PÓŹNIEJ~
~Violetta~
Dzisiaj,
na zajęciach z Angie mamy prezentować nasze piosenki. W sumie to nie bardzo się
stresuję. Przecież wszyscy mi mówią, że mam świetny głos, na pewno sobie
poradzę. A do tego śpiewam z Diego, więc wyjdzie świetnie. Oglądać nasze
występy miał Pablo, bo Angie nie było dzisiaj w szkole. Gdy wszyscy zebrali się
w Sali, dyrektor poprosił Francescę i Marco aby zaśpiewali jako pierwsi.
Wyszło
im wspaniale. Oni na pewno będą razem, pomyślałam, widząc jak Fran patrzy na Marco.
Później śpiewała Ludmiła z Leonem.
Dziewczyna wydawała się bardzo szczęśliwa z
tego powodu, a Leon wręcz przeciwnie. Starał się uśmiechać, ale znam go
wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, co sądził o duecie z Ludmiłą.
Przyszła
wreszcie kolej na mnie i Diego. Wyszło nam całkiem dobrze.
Jak ja uwielbiam z
nim śpiewać. Chyba rzeczywiście się zakochałam.
Po nas śpiewali jeszcze Naty z Maxim
i Cami z Andreasem. Gdy zajęcia się skończyła zadzwonił mój telefon. To była
Angie. Powiedziała, że moja babcia, Angelica, jest w szpitalu.
-
Ale jak to… - mówiłam przez łzy – Dlaczego?
-
Miała wypadek, ale nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Po
rozmowie z ciocią postanowiłam zaraz iść do szpitala.
-
Coś się stało Violu ? – zapytał Diego. Nawet nie zauważyłam, że cały czas stał
obok.
-
Moja babcia miała wypadek – powiedziałam cicho, cały czas płacząc – Przekaż Pablo,
że nie będzie mnie na zajęciach, bo idę do szpitala.
-
Nie ma mowy! Nie puszczę cię samej w takim stanie. Idę z tobą. – jaki ten Diego
jest kochany.
-
No dobrze.
~Diego~
Współczuję
Violetcie. Dobrze, że zgodziła się, żebym z nią poszedł. Nie zostawiłbym jej
samej w takiej sytuacji, za bardzo mi na niej zależy… Co ja gadam?! Przecież ja
mam ją w sobie rozkochać i porzucić! Nie… nie mogę jej tego zrobić. Ale muszę…
-
Diego, idziesz? – z rozmyślań wyrwał mnie głos Violetty. Zorientowałem się, że
stoimy przed drzwiami szpitala.
-
Tak… Zamyśliłem się.
Weszliśmy
do budynku i skierowaliśmy się do sali wskazanej przez recepcjonistkę. Nienawidzę
szpitali, przypominają mi moje niezbyt przyjemne, delikatnie mówiąc,
dzieciństwo.
~ Violetta~
Na korytarzu siedziała Angie. Wraz z nią podeszliśmy do lekarza, który właśnie wychodził z sali.
~ Violetta~
Na korytarzu siedziała Angie. Wraz z nią podeszliśmy do lekarza, który właśnie wychodził z sali.
-
I co?
-
Przykro mi… Robiliśmy co w naszej mocy, ale niestety nie udało się nam jej
uratować. Zaczęłam płakać. Diego usiadł obok mnie na krześle i objął mnie
ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. Potrzebowałam teraz pocieszenia…
cudny i smutny :C <33
OdpowiedzUsuńDieguś kochany *.*
ale... jak to ?
jej babcia nie żyje :C
biedna :C
ale Dieguś będzie nią. ja to wiem ;**
czekam na next ;***
Smutny ten rozdział.
OdpowiedzUsuńBiedna Angie i Viola zresztą taż
Angie nie ma teraz ani siostry, ani mamy i taty chyba też nie ma. :(
Ale Viola ma przynajmniej Diego.
Ps. Możesz usunąć weryfikacje obrazkową?
Czekam na next.
:c Diego taki kochany
OdpowiedzUsuńBiedna Viola ;c
OdpowiedzUsuńDieletta <333
Całuję ;****
~Veronika~